Kolejnego dnia obudziłam się koło 9. Od razu przebrałam się w strój do biegania, schodząc na dół.
- Wybierasz się, gdzieś moja panno ?- zapytała podejrzliwie. Dobra nie wiem o co chodzi tej kobiecie.
- Idę pobiegać - powiedziałam bez ukrywania.
- Uważaj na wandali - przypomniała. Kiwnęłam głową.
-
Thomas pomóż dziadkowi!- usłyszałam jeszcze krzyk babci, gdy już
wychodziłam z domu. Biegłam cały czas myśląc, że jestem w swoim kochanym
mieście. Zatrzymałam się, gdy mój but się rozwiązał. Przez schylenie
słuchawki wypadły mi z uszu.
- Skarbie, gdzie tak biegniesz ?!-
zapytał jeden z chłopaków, których widziałam przed sklepem. Chłopaki
siedzieli albo na ławce, albo na trawie.
- Daj jej spokój, bo Olga
Ciebie zabije - tym razem odezwał się blondyn, głośno następnie się
śmiejąc. Pokręciłam głową na ich zachowanie, wkładając słuchawki do uszu
i biegnąc dalej.
- Ona jest popierdolona - od razu poskarżył się mi mój brat, gdy wróciłam do domu po biegu.
-
Po pierwsze wyrażaj się, po drugie idę pod prysznic - powiedziałam,
wymijając mojego brata, który był załamany zachowaniem babci. Coś czuję,
że to będą długie wakacje.
- Gdzie idziesz ?- zapytała od razu Olga, gdy chcieliśmy razem z moim bratem, wyjść pod wieczór.
- Przejść się ?- odpowiedział mój brat bardziej pytaniem.
- Jest już blisko 20 - zauważyła staruszka.
- Pozwól im iść - odezwał się dziadek z salonu. Babcia oczywiście zaczęła coś do niego mówić, więc szybko wyszliśmy.
- Zwariuję z nią - powiedział mój brat odpychając się nogą, jadąc na desce
-
Och przestań - powiedziałam. Zrobiłam snapa uliczki ustawiając na my
story. Wyciągnęłam jednego papierosa z paczki, od razu go odpalając. Był
to już taki bardziej nawyk.
- Ojojo Olga nie będzie zadowolona,
gdy dowie się że jej wnuczka pali - odezwał się głos za nami. Odwróciłam
się szybko do tyłu. Był to ten sam blondyn, co dzisiaj w parku.
- Odczep się człowieku - powiedziałam do niego.
- Oh jaka milutka, po babci- zakpił sobie ze mnie.
-Spadaj
- powiedziałam na odchodne. Razem z moim bratem szliśmy, znaczy ja
szłam on jechał. Przez całą drogę narzekał, że chce już do domu.
Po wczorajszej małej kłótni z babcią, która uważała, że przyszliśmy
za późno, ani ja ani brat, nie mieliśmy ochoty na nią patrzeć. Wyszłam
wcześnie rano, z domu. Gotowa do biegu. Odwróciłam się w prawo biegnąc,
lecz zostałam zatrzymana przez jadący samochód. Czarny samochód
zatrzymał się koło mnie.
- Dość często Ciebie widzę - powiedział chłopak w lokach.
-
To nie patrz - odpowiedziałam i zaczęłam biec dalej. Niech ten
zakręcony koleś da mi spokój. Po biegu wróciłam do domu, gdzie zjadłam
śniadanie.
- Samantha !- zawołała mnie Olga, gdy byłam już po kąpieli.
- Słucham - odpowiedziałam przewracając oczami.
- Nie przewracaj oczami- od razu zostałam skrytykowana.
- Zanieś to do państwa Horan - powiedziała podając mi puste blaszki do pieczenia ciast.
- A gdzie oni mieszkają ?- zapytałam. Wysyła mnie do ludzi, których nie znam.
-
Od naszego domu na prawo po ukosie - wyjaśniła. Założyłam w oszklonym
ganku buty, wychodząc z domu. Tak jak babcia mówiła. Na wprost naszego
domu, następnie w prawo. Podeszłam do drzwi, widząc numer domu 34.
Weszłam po kilku schodach następnie zapukałam do drzwi. W drzwiach
otworzył mi blondyn, tylko w spodenkach koszykarskich.
- Nie spodziewałem się Ciebie, tutaj - powiedział, drapiąc się po żebrach.
- To dla Pani Horan - powiedziałam, podając jemu blaszkę.
- Dobra, przekażę - odpowiedział.
-Nialler wracaj !- krzyknęła jakaś dziewczyna ze środka.
-
Wybacz, czaka na mnie - odpowiedział z bezczelnym uśmieszkiem, mrugając
do mnie, następnie zamknął mi drzwi przed nosem. Co za burak.
Wróciłam do domu zdenerwowana.
- Zapomniałam powiedzieć, abyś uważała na wandali - powiedziała kręcąc głową.
- Uważałam - powiedziałam jedynie. Ona już przesadza z nimi.
Dopiero 2 dni później babcia kazała mi, pojechać razem z dziadkiem do sklepu.
- Po co jedziemy ?- zapytałam.
- Zabrakło jej maku do makowca - powiedział z westchnieniem.
- Jej ciasta są okropne - jęknęłam. Prawda czasami bywa bolesna.
-
Są i to bardzo - potwierdził dziadek. Wysiedliśmy z samochodu idą do
marketu. Gdy z niego wyszliśmy stali '' wandale'' jak to mówi Olga.
- Muszę zapalić - powiedział dziadek. Odpalił jednego papierosa wyciągając paczkę w moim kierunku.
- Nie palę - odmówiłam. Prawda była taka, że wczoraj skończyły mi się fajki, i czułam głód.
- Dzień dobry - przywitali mojego dziadka chłopaki.
- Witajcie - przywitał ich.
-
To jak może jednego ?- zapytał, lecz pokręciłam głową. Widziałam
bezczelny uśmieszek na twarzy blondyna. On mnie wydał. Ale kutas. Po tym
jak dziadek spalił papierosa, wsiedliśmy do samochodu.
- Nie musisz kłamać, że nie palisz - odpowiedział dziadek.
- Ten blondyn mnie podkablował ?- zapytałam, nie chciałam już dłużej tego ciągnąć.
- Nialler to dobry dzieciak, tylko trochę się zgubił - powiedział dziadek.
- Oraz czułem jak wszedłem do twojego pokoju - powiedział, śmiejąc się.
- Masz - powiedział dziadek podając mi 2 nierozpieczętowane paczki.
-
Tylko, nic nie mów babci, bo wyśle Ciebie na odwyk - zaśmiał się. Mi
nie było tak do śmiechu zwłaszcza, że babcia jest zdolna do wszystkiego.
- Wyjdziesz ze mną pokopać piłką ?- zapytał mnie brat, około 18.
-
Niech będzie - odpowiedziałam, wstając z łóżka. I tak nie miałam nic
lepszego do roboty. Po drodze w spokoju odpaliłam papierosa, powoli jego
spalając.
- Masz gumy ?- zapytałam brata, gdy byliśmy na boisku, przeznaczonym do nogi.
-
Mam, ale ich chyba nie pożujesz - odpowiedział jakiś głos za nami.
Odwróciłam się w kierunku trybun. Był to ten chamski blondyn.
- Wydałeś mnie dla dziadka - warknęłam zła.
- Mówiłem, abyś uważała - odpowiedział z uśmieszkiem.
- Jesteś kutasem - prychnęłam. Chłopak jedynie głośno się zaśmiał wychodząc z boiska. Zaczyna działać mi on na nerwy.
Buziole Wika Xx.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz